,,Truda joł ci gołdom iże ta motyka Marika, moł nieposkludzane we izbie, pewnikym skludzoł jyno łod Wielkego Piontku,, Tak rozmawiały ze sobą mieszkanki jednej z podstrzelckich wsi. Jak wynika z tego dialogu porządki przed świętami Wielkanocnymi na opolszczyźnie były najważniejszym obowiązkiem każdej gospodyni domowej. Ziemia opolska jest jednym z nielicznych terenów gdzie zachowały się tradycyjne obyczaje śląskie, pielęgnowane pieczołowicie z pokolenia na pokolenie. Wielkanoc jest szczególnym czasem. W Wielki Czwartek przystępowano do porządków w obejściu i domu. Niewiasty wraz z dziewczętami zajmowały się sprzątaniem pomieszczeń mieszkalnych, ojcowie i młodzieńcy obejściem gospodarczym, ogródkiem i ulicą przed brama wjazdowa do domu. W niektórych wsiach młodsze dzieci, szczególnie chłopcy, zbierając liście i różne inne pozostałości wkładali je do metalowych puszek, które specjalnie przygotowywano na tą okazję. Puszki dziurawiono, tak aby był dobry dopływ powietrza, mocując do nich długi drut. Następnie zapalali zgromadzone wewnątrz liście i inne odpady, kręcili nimi jak kadzidłem. Wydobywający się z puszek ogień i dym, był podtrzymywany ciągłym ruchem wachadłowym. Sprawiało to wiele radości dzieciomm ale również dużo troski rodzicom. Obowiązkiem starszych dzieci było sprzątanie chodników i ulicy, części należacej do posesji. Tradycyjnie do dzisiaj w tych pracach stosuje się miotłę zrobioną z gałązek brzozowych. Kobiet myły okna, szorowały podłogi i posadzki, stroiły obejscie pierwszymi kwiatami. W gospodarstwie oprawiano gadzinę i bydło, czyszczono kurniki i klatki dla królików, nawet psia buda była doprowadzana do porządku. Obchodzenie tych świąt ma również inne ciekawe oblicze, dotyczące zwyczajów i obrzędów. Zaliczamy do nich ,,całowanie Ponboczka,, Niedziela Palmowa, robienie kroszonek, szukanie zajączka, turlanie kroszonek, sikanie dziewczyn i kobiet perfumami jako forma chodzenie po kroszonki, czy lany poniedziałek i inne. Wielka Sobota była zawsze szczególnym dniem dla małych dzieci. Wten to właśnie dzień, zazwyczaj matki, szły ze swoimi najmłodszymi pociechami do kościoła ,, pocałować pomboczka,, Przed głównym ołtarzem który był sasłonięty czarnym bądź fioletowym materiałem, ustawiony był wielki, leżący krzyż z przybitym na nim Jezusem Chrystusem. Przed pójściem do kościoła, w domu przygotowywano koszyczek z jedzeniem przeznaczonym do poświęcenia. Koszyczek niesiony był zazwyczaj przez dzieci dopiero w samycm kościele. W kolejce wiernych czekało się cierpliwie na moment podejścia do Bożego Grobu, klękając przy krzyżu, całowało się figurę Chrystusa. W takcie tego symbolicznego całowania ran Chrystusa, matka przytrzymywał przez ten czas koszyczek ze święconką. Poźnie przechodziło sie wokół ołtarza wrzucając do skarbonki monety. Po tej ceremoni wychodząc z kościoła przypominało się dzieciom by zobaczyły, czy aby coś ,,ponboczek,, nie włożył do koszyczka za ich dobre zachowanie w kościele. Był to piekny moment, gdyż zawsze odnajdywało się jakieś słodycze schowane pośród święconki, nakrytej białą chusteczką. Jak dostawały się te rzeczy do środka, nikt nie mógł zgadnąć, dla dzieci był to cud, magiczna sprawa. Niedziela to nastepny dzień kiedy rozgrywały się oczekiwane od dawna poszukiwania zajączka. Na wsi , zajączka szukano zazwyczaj wogródku lub na podwórku. Odnajdywało się rózne ślady swiadczace o jego obecności. Były to wspaniałe chwile otoczone napieciem i dramaturgią szukania zajączka. W mieście zazwyczaj jeden z rodziców wysypywał na podłogę, trochę wczesniej przygotowanego siana, tworząc ślad po którym dzieci szukały swoich podarunków. W dawnych czasach były to cukrowe zajączki i baranki oraz kolorowe jajka, cukierki lub czekolada. Ale już nastepnego dnia na dzieci czekały nowe niespodzianki. Lany poniedziałek.Jednakże dzień wczesniej a więc w niedzielę, wykonywano ,, opolskie kroszonki,, Były one w zasadzie przygotowane dla odwiedzających w poniedziałkowy poranek gromady chłopaków. Do dobrego tonu należało zachować się wzorowo. Do tak zwanego kulturalnego ,,sikania,, stosowano perfumy albo wodę kolońska zmieszana z wodą. Im intensywniejszy był zapach tym większe były szanse na otrzymanie najładniejszej kroszonki. Oczywiście na pierwszym miejscu ,,sikano,, gospodynie, które wytrawnie i bez ogródek oceniały zapachy stosowane przez ,, kawalerów,, Następnie przystępowano do ,,sikani,,a dziewcząt. Niejednokrotnie dochodziło wtedy do wzajemnego polewania się woda. Rozpoczynali chłopcy, jednakże jeżeli kawalerowie nie byli zbyt mile widziani, akcję tą jako pierwsze rozpoczynały dziewczyny. W samej rzeczy otrzymywano za te ,,usługi,, odpowiednią nagrodę w postaci kroszonek różnej barwy i wzoru. Sympatia do kawalerów wyrażana była barwą czerwona, brązową, zieloną lub ciemno granatową. Dla mniej ulubionych czy sympatycznych kawalerów dawano kroszonki barwy żółtej. Zazwyczaj to właśnie te żółte stosowane jako broń w zawodach stukania jajek. Te najładniejsze były starannie zabezpieczane po kieszeniach, aby zaprezentować je w domu, przeznaczając je do kolekcji najpiękniejszych okazów wielkanocnych zdobyczy. Tymi gorszymi lub mniej ozdobnymi stukano się bez liku. Prowadzono zakłady, o to która kroszonka jest mocniejsza. Stukano się czubkami jajek próbując dokonać zniszczenia jajka przeciwnika. Zawyczaj zakładano się o najładniesze z posiadanych okazów.
Zebrana poezja o Rozniątowskiej Górce
Wojska św. Jadwigi
Tam w ciemnej czeluści podziemnego świata,
Pod rożniątowską górką śpią czarne mary.
W szeregu czekając , brat obok brata,
W ręku miecze, tarcze rozwinięte sztandary.
Dzwonów trwogi i wołanie ludu w potrzebie.
Nasłuchują hufce, w gotowości stojąc.
Boskich wypatrują znaków na ziemi i na niebie.
Przekuwają żeleźce , na nowo się zbrojąc
Co noc letnią porą, kiedy północ uderzy
Wydając szczęk oręża, na rumach i w zbroi
Trzynaście czarnych postaci w milczeniu bieży
Do apelu na wzgórzu hufiec mężny stoi.
Aż czas dojrzeje, kiedy lud w potrzebie
Do Jadwigi pani modły swe skieruje
Wysłucha nas Jadwig tam w górze tam w niebie
Opiekę swą odwieczną nam ofiaruje.
Pietka Jan, Szymiszów maj 1964 roku
Bergruine
Bergruine zeigt der Sternen
ans Rosniontau stille Quelle
Liegt das Lager in nicht weite Ferne
weil hl. Hedwig hütet die Stelle.
Hast dich uns zu eigen gegeben
weil die Sagen die Selle bestimmt
und in Tiefsten Bergen Lebens
eine Arme Gestalt annimmt
Du kommst zu uns ans lodernde Feuer
Auf das Bergruine bei graue Nacht
Schirm die Fahne die Heimat und Treue
Komm und mit uns halte die Wacht.
Höre Hedwig was Schlesier Sagen
Heimat weint, das Volk dich ruf
Heb das Schwert wie in alten Tagen
Schickt deine Ritter mit eiserner Huf
Hütte uns von Not und Versagen
die jeder Lebensregung knickt
Durch fremde dumpfes Unbehagen
Was unsere Väter Erbe erstickt.
Rette, sonst müssen wir auswandern
verlassen gelobte Heimatland
Und weise Fahne in Rosniantau aushangen
Das wäre im Herzen ein tödliches Brand.
Sonst sterbe dein Volk was treue geloben
Und wird nicht mehr schlesisch die Heimat mein,
obwohl wir dein Bild nach oben gehoben
wird Schlesien nicht mehr mein Heimat sein.
Rosniontau 1921
Unbekante Autor aus Rosniontau o/s Ze zbiorów Karola Mutza
Mroczna Górka
Tam w ciemnej czeluści podziemnego świata,
Pod roźniątowską górką śpią czarne mary.
W szeregu czekając , brat obok brata,
W ręku miecze, tarcze rozwinięte sztandary.
Dzwonów trwogi i wołanie ludu w potrzebie.
Nasłuchują hufce, w gotowości stojąc.
Boskich wypatrują znaków na ziemi i na niebie.
Raz po raz miecze przekuwają, na nowo się zbrojąc
Co noc letnią porą, kiedy północ uderzy
Wydając szczęk oręża, na rumach i w zbroi
Trzynastu czarnych postaci w milczeniu bieży
Do apelu na wzgórzu hufiec mężny stoi.
Tajemnicze wzgórze
Wczesna jesień wśród pól i lasów
Pośród pagórków wąwozów i krętych krasów
Głęboka cisza pogodnego poranka, dalekie
Dalekie pachnienie żniwnego wianka
Niesie z zapachem barwy pięknej jesieni
Niebo czyste pośród nieruchomych cieni
Kasztanowej alei co od pałacu wiedzie
Trochę pod górkę, zaraz w dół już zjedzie
A tam z lewa barwna oaza na wzniesieniu
Co na przedpolu zbocza w przezroczystym cieniu
Promień słońca skrada się w zielonym prześwicie
Budząc krople rosy na liściach o świcie
Gdzieniegdzie ruiny jakiejś migają obrazy
Pośród gałęzi i liści odsłaniając skazy
Zmarszczki czasu od słońca śniade
Kamienie wyblakłe, smutne i blade
Ćwierkot wróbli odgłos z górki niesie
Opowieści o wisielcu i starym biesie
Zakopanych skarbach i skrzatach
Rozpuszczone wśród ludu zamieszkałe w chatach
Jak dobry duch co sił dodaje
Niech w naszej pamięci na wieki się ostaje.
Autorka Iwanecka Isabela
wiersz na konkurs literacki organizowany przez Miejsko Gminy Zarząd ZMW
w Strzelcach Opolskich
Płaczący rożniatowski wzgórek
W deszczowy poranek płaczące chmury,
Pośrodku samotne zranione mury,
zieloną wyspę pokryły łzami,
wyłomem okien jak oczodołami,
Zbielałe kamienie ciskają spojrzenia,
by nie zapomnieć przeszłości istnienia.
Smętnej żałości, niemymi ustami,
zaklętej w tej górce, zamkniętej bajkami.
Wiatr niesie cichą skargę żałosną,
zmienioną o świcie w nowinę radosną,
która nocami bruzd śwerzych schodzi polami,
i się ukrywa pod domostw strzechami.
O dawnych pradziejach spowitych w słowa,
legendy i baśnie, zaklęte w nich chowa.
W przepiękne szaty jak lśniące farby,
bo ziemi to naszej tajemne skarby.
W deszczową noc, samotna wieża.
Niepokój sprawuje wśród ptactwa i zwierza.
Ożywa nagle, otwiera podwoje,
to kopyt stukot, to błyszczące zbroje.
Zmieszane z szumem przeróżnych hałasów,
zawodzą i jęczą, jak z dawnych czasów.
Podobni z oddala do wielkich czarnych ptaków,
w szyku bojowym pośród wielu znaków.
stają w szeregu Jadwigi rycerze.
Obrońcy tej ziemi w Chrystusa wierze
II.
Lub na skraju pola z bladym obliczem,
z błędnym ognikiem lub pokutnym zniczem
Postać wisielca w łachmanie straszliwym.
Co od wieków bez ciała z duchem nieżywym,
błądzi po wzgórzu, o modlitwę prosi.
Jękiem żałosnym w głuchą noc się zanosi.
Stracony morderca, co na duszy ranny.
Człeka pokutnego, pustelnika z Anny,
ranę śmiertelna zadał podczas sporu.
Za swe uczynki pozostał ludzką zmorą.
III
To znów okropny pysk, co zieje ogniem i pluje błyskawice.
Pies strażnik, który bestii straszne posiada oblicze.
Co w głębi ziemi skarb wielki pilnuje złoty,
srebrne monety, drogie kamienie, bogate przedmioty.
IV
Lub wodnik mały, co źródło i rzeczkę zamieszkuje.
Pojawi się nagle, głośno baraszkuje.
Niekiedy namawia słodziutkim wyrazem,
bądź za przechodniem rzuci małym głazem.
Napsoci wokoło, lecz rzadko zaś ubliży.
Czasem rzuci dukata w potrzebie się uniży.
Ale zawsze dobrym duszkiem w pamięci zostaje.
Bogatym zabiera a biednym rozdaje.
V
Innym znowu razem, biała dama przemyka.
Poprzez pola jak duch, miedzy drzewa przenika.
Nad wodą rzeczki unosząc się jak mgła,
Płynie i płynie a nie jak by szła.
Na szymiszowskim cmentarzu zawodzi nocą.
Płacze i jęczy, walczy z jakąś mocą.
Pojawia się i znika, ukazuje twarz cudną.
Zaprasza do siebie na stronę odludną.
Bezgłośnie wśród grobów nawołuje cichym głosem,
Odrzuciwszy biały welon, wabi pięknym włosem.
To znowu cudne lico przechodzień widzieć może,
By nagle siać popłoch roznosić straszną zgrozę.
Potem znika nagle przed nadejsciem promienia.
W porannego ptaka się nagle przemienia.
Jak mgła gęsta, co ze słońcem zanika.
Tak jak wampir nocny co światła unika.
VI
Ta płacząca górka, woła tu włodarzy.
Prosi ich, błaga o ratunku marzy.
A św. Florian i św. Jadwiga,
tę nadzieję parafian jak sztandar dźwiga.
O błogosławieństwo prosi, swoich duszpasterzy
Z modlitwą pokorną do kościoła bieży.
To wszystko dla ciebie, przechodniu miły,
Aby tradycji tej ziemi nie złożyć do mogiły.
Szymiszów , Gościniec u Króla napisano czerwiec 2012 autor Norbert Waclawczyk
Zebrał Norbert Wacłąwczyk
Inicjatywa Społeczna Moreantiqua